Odrobina historii na początek.
Samsung Galaxy Ace 2 jest następcą popularnego smarfona – (jakżeby inaczej) Galaxy Ace S5830 (lub bezprośrednio – Ace Plus). Zasadniczo występują dwie odmiany Galaxy Ace 2: GT-I8160 oraz GT-8160P, przy czym główną różnicą jest fakt, iż ten ostatni zaopatrzony jest w moduł komunikacji krótkiego zasięgu (NFC). Na świecie dostępne są także inne modele Ace, część z nich właściwie łączy tylko nazwa [jak Ace 2x GT-S7560M, dostępny z systemem Android 4.0x ICS]. Smartfon został zaprezentowany w lutym 2012, zaś na rynek trafił w drugim kwartale tegoż roku.
Wybrana charakterystyka:
Procesor: dwurdzeniowy Novathor U8500, 2 x 800 Mhz
Pamięć: 768 MB
Grafika: Mali-400 MP (układ jednordzeniowy)
Wyświetlacz: PLS TFT 480x800 pixeli (WVGA), 3,8 cala
Wbudowana pamięć: 4 GB [w tym ok.: 1280 MB – pamięć telefonu/data, 1180 MB – pamięć wewnętrzna USB/media, 630 MB – system, 300 MB – preload, 300(?)MB – cache]
Aparat: 5 Megapixeli z lampą, aparat przedni - VGA
Wersja systemu: 2.3.6 Android Gingerbread (w momencie wprowadzenia na rynek), obecnie – 4.1.2. Jelly Bean
Taka charakterystyka sprawia, że Ace 2 jest bardzo dobrym modelem za rozsądną cenę i alternatywą dla modeli z wyższej półki.
Chociaż w momencie premiery Ace 2 na rynku dostępne były nowsze wersje systemu – smartfon zadebiutował z Androidem 2.3.6. Gingerbread. Pierwotnie telefon reklamowany był jako „ICS upgradeable”, ostatecznie jednak Samsung zdecydował się pominąć nieaktualny już w momencie premiery Ace 2 system i wydać aktualizację do Jelly Bean (4.1.2). Producent, zajęty wspieraniem modeli flagowych, długo kazał czekać na debiut nowej wersji systemu. Data premiery aktualizacji (podawana m.in. na oficjalnych stronach Facebookowych Samsunga w różnych krajach) była wielokrotnie przesuwana. Dzięki uprzejmości użytkownika @Izap w ręce zgłodniałych użytkowników dostały się najpierw dwa (kontrolowane?) wycieki, charakteryzujące się problemami z tzw. „deep sleep” i obsługą bluetooth: MB2, MB4 (luty), jakiś czas później (marzec) brandowana wersja jednego z portugalskich operatorów (MC8 TMN). Później worek z aktualizacjami otworzył się szeroko, wysypując między innymi: niebrandowaną wersję MC8 (UK), ME7 (Turcja), MF1 (Niemcy) i w końcu – polskie MG2 XEO.
Ace 2 bardzo długo cierpiał na niedobór tzw. custom ROMów – spośród tych opartych na Gingerbreadzie liczyły się trzy projekty (Kyrillos ROM, Italian Job i Jelly Cream Messi’ego). Opartych na Jelly Bean pozostały właściwie dwa (Kyrillos ROM i Italian Job). Ponieważ żaden z nich do końca mi nie odpowiadał – postanowiłem spróbować skroić ROM na własne potrzeby. Wiele godzin spędzonych na nauce podstaw Linuxa, obsługi androidowej kuchni, ślęczenia nad skryptami instalacyjnymi, czy w końcu dziesiątki niedziałających wersji zaowocowały ostatecznie pierwszą sprawną wersją ROMu Minimal by Judas77 z 24 kwietnia 2013r. Była to całkowicie „wewnętrzna” wersja, po której nie pozostał ślad (zginęła wraz z przypadkowym formatem pamięci USB, na którą została wrzucona dla zaoszczędzenia miejsca na karcie micro SD;)). Kolejną wersję ROMu (był to prawdopodobnie pierwszy custom oparty na XXMF1) wrzuciłem do wątku ogólnego traktującego o tej wersji firmware na XDA. Na tym etapie nie myślałem właściwie o tworzeniu osobnego wątku – jednak kilka osób namawiało mnie na jego stworzenie – link do ROMu w wątku ogólnym łatwo było przegapić, natomiast jak wspomniałem pierwszy custom stanowił pewną alternatywę dla czystego firmware Samsunga…
Tak narodził się właściwy wątek – Minimal by Judas77 na XDA, a później także i na naszym forum. Kolejne wersje wnosiły pewne zmiany i przeważnie wciąż były pierwszymi opartymi na nowych firmware. Obecnie, chociaż wraz z rozwojem CyanogenModa dla naszych Asów [CM10, CM10.1] (thx: bagnz0r i criminal) powstało wiele ROMów na nim opartych (P.A.C., Slim Bean, MIUI), a także posiadamy wiele custom ROMów opartych na samsungowym firmware, nie mam się czego wstydzić. Co więcej – usłyszałem wiele ciepłych słów pochwały (z których część traktuję bardziej jako kurtuazję), zaś grubo ponad 600 oficjalnych pobrań [nie mam kontroli nad mirrorami, np. na 4pda.ru] wszystkich wersji mojego ROMu stanowi dla mnie powód do dumy i pozwala wierzyć, że spędzony nad jego tworzeniem czas nie jest czasem straconym. Nie odcinam się jednak od opinii towarzyszącej wydaniu pierwszej wersji ROMu:
Mam świadomość, że w obecnej chwili najlepszym (choć nie testowałem osobiście) custom ROMem opartym na oryginalnym firmware jest najnowsza wersja Kyrillos ROM, zaś w niedługiej perspektywie powinniśmy cieszyć się niemal w pełni działającymi odsłonami CM10 (odkąd swoją wersję wydał znany i ceniony za działania na scenie Spicy Criminal - jestem spokojny o rozwój Cyanogena dla ACE II), zaś w ślad za nimi pojawiają się porty innych ciekawych ROMów (MIUI, PAC, etc.). Jednakże mam cichą nadzieję, że znajdą się amatorzy oryginalnego "feelingu" Samsungowego UI, którzy sięgną po moją pracę. Jeśli nie - cóż, ROM robię przede wszystkim na własny użytek.
Nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za ewentualne uszkodzenia telefonu spowodowane instalacją bądź użytkowaniem moich ROMów. Nie odpowiadam także za ewentualne skutki ich modyfikacji, nieprawidłowe czy niepożądane działanie. Sam ROM udostępniany jest "taki jaki jest", jeżeli Ci nie odpowiada - nie instaluj/zmień na inny.
UWAGA OGÓLNA I
Wszelkie moje modyfikacje opierają się na systemie Android w wersji 4.1.2 Jelly Bean. Jeżeli chcesz skorzystać z owoców mojej pracy MUSISZ posiadać zainstalowany „czysty” Android 4.1.2 (obecnie zalecana wersja MG2 – XEO), bądź dowolny ROM oparty na Stocku
O powrocie z custom ROMu opartego na CyanogenModzie (CM10, CM10.1, P.A.C., MIUI, SlimBean, etc) czytaj tu…
Ponieważ pojawiły się głosy i opinie, że powyższe działanie nie załatwia sprawy, zawsze pozostaje rozwiązanie siłowe: instalacja Odinem trzyplikowej wersji Android 2.3.6 Gingerbread (SER), link: Dev-Host - I8160XXLK6.zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service i ponowna migracja na Androida 4.1.2 Jelly Bean
UWAGA OGÓLNA II
Przed instalacją jakiegokolwiek ROMu zalecane jest wykonanie kopii bezpieczeństwa aktualnie działającego systemu. Sposób zrobienia backupów oraz ich przywracania znajdziesz na końcu postu,
w dziale „Ciekawostki ** Dodatki ** Porady”
Przedstawiam ROM "Minimal by Judas77", zbudowany na bazie oficjalnego firmware Samsunga. Jak wskazuje sama nazwa, ROM pozbawiony jest znacznej ilości aplikacji dostępnych w niemodyfikowanym firmware. Głównym założeniem jest więc przyspieszenie działania telefonu osiągnięte GŁÓWNIE poprzez usunięcie zbędnych w mojej ocenie aplikacji. Jest to założenie, w przyszłości przewiduję dodanie różnego rodzaju modyfikacji, jednak (zgodnie z ideą przyświecającą powstaniu "lekkiego i minimalnego" ROMu) wyłącznie jako fakultatywne dodatki. Najważniejszą, obok „odchudzenia” ROMu cechą rozwojową „Minimal by Judas77” jest wprowadzenie AROMA Installera – pozwalającego na spersonalizowanie procesu instalacji przy jednoczesnym zachowaniu „lekkości” ROMu wynikowego. Wiele wskazuje na to, że kolejne wersje oparte będą na dostępnym „polskim” firmware: Android 4.1.2 Jelly Bean XXMG2 XEO. W związku z powyższym „baza” ROMu pozostaje stała, rozwój zaś opiera się na możliwościach AROMA instalatora oraz dodawaniu modyfikacji wpływających na szybkość i wygląd ROMu.
Podstawowa charakterystyka:
- najnowsza wersja bazuje na firmware I8160XXMG2 (SER);
- zrootowany;
- wszystkie aplikacje (/system/app, /framework) zostały zdeodexowane;
- zastosowany zipalign;
- wszystkie systemowe aplikacje przeniesione do partycji /preload**;
- usunięto znaczną część aplikacji systemowych (spis usuniętych plików znajdziesz w dziale „Ciekawostki ** Dodatki ** Porady”);
- dodano obsługę Init.d (obsługa init.d zostanie dodana w kolejnej wersji ROMu);
- dodano busybox;
- usunięto dźwięki włączania i wyłączania telefonu;
- zaktualizowano aplikacje google:
~ 4 z nich: Gmail, Youtube, Google+, Maps, zostały przeniesione do /preload/Common_app. Dzięki temu zabiegowi, po wykonaniu factory reset, aplikacje te zostaną automatycznie zainstalowane JAKO aplikacje użytkownika (nie systemowe). Zdecydowałem się na taki krok, ponieważ są one dość często aktualizowane, w związku z czym obok aplikacji w /system/app powstawałyby dublujące apk'i na partycji /data. [uWAGA. Od kolejnej wersji ROMu, z oszczędności miejsca i czasu, powyższe aplikacje będą instalowane z pominięciem wrzucania do lokalizacji /preload/Common_app].
Historia zmian:
Minimal By Judas v.1.8 (wersja niewydana) [08-08-2013]
* Naprawiono obsługę pliku host (blokowanie reklam w aplikacjach - dotychczas plik nie instalował się z powodu literówki w skrypcie)
* Zrezygnowano z preinstalacji aplikacji po factory reset (instalowane automatycznie z /preload/Common_app: Google Plus, Google Maps, Google Mail, YouTube)
* Usunięto dźwięk dotknięcia ekranu (irytujące podczas nocnej pracy nad ROMem;)
* Zmodyfikowano wybory w instalatorze:
- Usunięto możliwość wyboru Superusera
- Usunięto możliwość wyboru Galerii
- Dodano wybór/możliwość instalacji podstawowych aplikacji Google'a (Google Mail, Google Plus, YouTube, "stare"/"nowe" Google Maps)
* Dodano obsługę Xposed Framework, z preinstalowanymi modułami:
- Quick Settings Toggles
- Greenify
- Status Bar Clock Color Mod
- Xposed App Settings
* (Ostatecznie) naprawiono obsługę skryptów umieszczanych w Init.d
* Dodano kilka skryptów/modów optymalizacyjnych, m.in.:
- Modyfikacja ustawień Minfree Values (ilości pamięci, po zapełnieniu której system zaczyna zamykać aplikacje z danej grupy) [init.d]
- Modyfikacja parametru read ahead karty (w teorii przyspieszenie odczytu danych z karty pamięci, wymaga testów) [init.d]
- Przyspieszenie czasu odtwarzania dzwonka przy połączeniach przychodzących [build.prop]
- Wyłączenie bootanimacji [build.prop]
- Usprawnienie połączenia z użyciem danych mobilnych (wymaga potwierdzenia) [build.prop]
Minimal By Judas v.1.7 (wersja niewydana) [26-07-2013]
* Zmiana bazowego firmware na Android 4.1.2 XXMG2 – XEO Poland
* Usunięto pozostałe "zbędne" aplikacje i biblioteki, na podstawie zaktualizowanej listy (listę wszystkich aplikacji systemowych, z wyszczególnieniem możliwych do usunięcia znajdziesz w dziale „Ciekawostki ** Dodatki ** Porady”)😉
* Zaktualizowano aplikacje systemowe
* Dodano nowe wybory do instalatora:
~ Aplikacja kontaktów (stockowa Samsunga, DW Contacts Lite, WP7 Contacts Lite)
~ Manager plików (Stockowy Samsunga, Total Commander)
~ Odtwarzacz audio (Stockowy Samsunga, Apollo z CyanogenMod, Instamusic)
Minimal By Judas v.1.6 [17-07-2013]
* Zmiana bazy na Android 4.1.2. MG2 - Russia
* Dodano efekt atramentu na Lockscreenie - podziękowania dla mikesz98
* Zaktualizowano plik Ad-Block Host - podziękowania dla to BSDgeek_Jake [blokowanie reklam nie działa z powodu wystąpienia literówki w skrypcie instalacyjnym]
* Przywrócono AOSP Lockscreen (aczkolwiek nie zaleca się używania;)).
Minimal By Judas v.1.5b. [13-07-2013] (wersja niewydana)
* Usunięto AOSP Lockscreen ze względu na występowanie konfliktu z pogodą z Lockscreena
Wersja 1.5 [11-07-2013]
* Powrót do firmware Android 4.1.2. Jelly Bean MF1 (Germany)
* Zaktualizowane aplikacje google'a (Google Play, Google+, YouTube, Gmail, Usługi Google Play, Wyszukiwarka Google, Google Maps)
* Zmodyfikowany vold.fstab - zamiana pamięci wewnętrznej i karty micro SD
* AOSP Lockscreen (podziękowania dla Kyrillos13), modyfikacja zawiera dodatkowo:
- 4-way reboot
- No lag home button
* Ripple Effect na ekranie blokady (podziękowania dla Kyrillos 13)
* Dodano blokowanie reklam (plik host)
* Dodano launchery: Apex, Nova
* Dodano klawiaturę AOSP (znana z Italian Job)
* Dodano aplikację aparatu z Androida 4.3
* Dodano przeglądarki internetowe Opera Mini, Dolphin Mini
* Dodano alternatywną galerię - Quickpic
* Oryginalny układ pamięci (vold.fstab)
* Dwie dodatkowe aplikacje i jedna niespodzianka [do tej pory nie było tego chyba w ROMach dla Ace II, ot taka ciekawostka, którą pewnie prawie każdy będzie chciał przynajmniej raz przetestować😉] Aktualizacja: „niespodzianką” było oczywiście zastosowanie Aroma Installera, w związku z powyższym w changelogu pozwoliłem sobie na żarcik dot. oryginalnego i zmodyfikowanego pliku vold.fstab….
Wersja 1.1 [01-07-2013]
* Zmiana firmware na Android 4.1.2. ME7 - Turkey
* Drobne poprawki:
- Usunięcie dźwięków włączania/wyłączania telefonu: w pierwotnej wersji skrypt usuwał te dźwięki z telefonu, ale znajdowały się w paczce instalacyjnej ROMu
- poprawiona obsługa init.d (wymaga weryfikacji)
- Zaktualizowano Busybox (nie sprawdzone)
- Poprawiono obsługę init.d
- Zaktualizowano Superuser.apk
- Zaktualizowano aplikacje Google'a (Gmail, Google Maps, Youtube, Google+) i przeniesiono do /preload/Common_app (dzięki temu po factory reset są automatycznie instalowane jako aplikacje użytkownika)
Pierwsza publiczna [21-06-2013]
* Zmiana bazy na Android 4.1.2. XXMF1 - Germany
Pierwsza wersja (niepubliczna)[24-04-2013]
* Oparta na firmware 4.1.2. XXMC8 - Portugal TMN
* Usunięto większość bloatware
* Wszystkie aplikacje przeniesiono do /preload
* Root
* Deodexed & Zipalign
Przyszłe zmiany/poprawki:
- wyłączenie powiadomienia o możliwości wyboru klawiatury podczas pisania
- usprawnienia związane z dowiązaniami symbolicznymi
- zrobienie ROMu „tematycznego”
- ty mi powiedz;)
Znane błędy i usterki:
- część plików z modyfikacjami pochodzi z wersji firmware MF1, co może mieć wpływ na drobne błędy [jak np. wybór „słuchawki/telefon” zamiast „Tak, zawsze/tylko raz”]
- włączenie pogody na lockscreenie ORAZ lockscreena AOSP może spowodować konieczność przywracania ustawień fabrycznych
- ty mi powiedz;)
Download:
Wersja 1.6 [18-07-2013]: Dev-Host - Minimal_by_Judas77_v.1.6[18-07-2013].zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Wersja 1.5 [11-07-2013]: Dev-Host - Minimal_by_Judas77_1.5[11-07-2013].zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Wersja 1.1 [01-07-2013]: Dev-Host - Minimal_by_Judas77_v1.1.zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Pierwsza wersja publiczna [21-06-2013, bazująca na MF1]: Dev-Host - GT-I8160_signed_062113_200230.zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Instalacja:
1. Zainstaluj tymczasowe CWM
2. Wipe data/factory reset [krok nieobowiązkowy, jednak zalecany, nie pisz o błędach ROMu, jeśli nie przywróciłeś ustawień fabrycznych przed jego instalacją]
2a. Zamontuj partycje /system i /preload [krok nieobowiązkowy, od pierwszej wersji "Minimal by Judas77" stosuję poprawne mechanizmy montowania partycji w skrypcie instalacyjnym, możesz to jednak zrobić dla pewności manualnie]
3. Install zip from sdcard
3a. W AROMA instalatorze wybierz odpowiadającą Ci metodę instalacji
- domyślna;
- instalacja użytkownika (custom installation), gdzie sam wybierasz, które składniki systemu mają być zainstalowane.
4. Restart [standardowo najnowsze wersje ROMu automatycznie restartują telefon po instalacji]
4a. W przypadku ręcznego restartu, jeśli zobaczysz ekran z jedną opcją „YES” i pozostałymi „NO” wybierz dowolne NO. Istnieje prawdopodobieństwo, że nastąpi reboot do stockowego recovery – wybierz ponownie opcję reboot.
5. Jak wspomniano, wraz z pierwszym uruchomieniem zainstalowane zostaną aplikacje google'a (warunek: wykonanie factory reset przed instalacją)
UWAGA!!
Losowo zdarza się sytuacja, w której instalacja zatrzymuje się na „0%” – wówczas należy wyciągnąć baterię i powtórzyć procedurę instalacyjną. Losowość takiego działania wskazuje, iż ma to związek z samym Aroma Instalatorem (albo naszym Ace 2) i jest niezależne od ROMu czy dokonanych podczas instalacji wyborów. Wykluczono także możliwość powodowania tego błędu manualnym montowaniem partycji.
Tytułem wyjaśnienia. ROM Minimal Gaiden nie jest kolejną wersja rozwojową ROMu Minimal by Judas77, lecz (zgodnie z tym, co sugeruje jego nazwa) swoistą "historią poboczną". W zamierzeniu przygotowany jest na "polski rynek" - oparty na XEO. Dzięki swojej "lekkości", przy jednoczesnym zachowaniu "samsungowego feelingu" (być może) znajdzie zainteresowanie wśród początkujących użytkowników, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z Jelly Bean dla Ace II. Minimal Gaiden jest swoistym powrotem do pierwotnej prostoty moich ROMów - porzuciłem AROMA installer, ponieważ, jak wspomniałem, w założeniu ma być ultra lekkim doświadczeniem opartym na oryginalnym wyglądzie Samsunga.
Dlatego nie znalazły się tutaj znane z ostatnich wersji Minimal by Judas77 opcje wyboru: Superusera, launchera, przeglądarki internetowej, klawiatury, aparatu, galerii, odtwarzacza muzyki, managera plików, czy aplikacji kontaktów. Nie ma też modów "wizualnych" typu ( efekt kropli czy atramentu na lockscreenie ). To wszystko powróci w kolejnych wersjach Minimal by Judas77, również opartych na Androidzie 4.1.2 JB XEO.
XEO prawdopodobnie będzie już ostateczną bazą dla moich ROMów. Osiągnąłem pewien zamierzony od początku status ROMu, dlatego dalsze poprawki koncentrować będą się głównie na modyfikacjach i różnego rodzaju Tweakach [build.prop, init.d, etc.]
Uwaga! ROM, pomimo braku obsługi init.d nie jest w żaden sposób wybrakowany w stosunku do wcześniejszych, gdyż prawdopodobnie nigdy nie działało to poprawnie (pomimo pozytywnej weryfikacji przez universal init.d installer).
Historia zmian i charakterystyka ROMu:
Minimal-ZERO [20-08-2013]
* Prawie finalne odchudzenie ROMu ze "zbędnych" aplikacji systemowych
* NO MORE PRELOAD - dzięki odchudzeniu ROMu pozostałe aplikacje (i "reszta") mieszczą się na partycji /system. Zalety:
- Koniec z zabawą z symlinkami (aczkolwiek wciąż możliwe jest wykorzystanie partycji /preload, w celu przywrócenia aplikacji usuniętych)
- Pełny backup systemu w custom recovery (tymczasowe CWM recovery na chwilę obecną nie robi kopii partycji /preload)
- Przywrócone pełne działanie Titanium Backup (wymaga sprawdzenia, TB nie radził sobie z usuwaniem partycji systemowych zamieszczonych na /preload)
* Dodano kilka skryptów/modów optymalizacyjnych, m.in.:
- Modyfikacja ustawień Minfree Values (ilości pamięci, po zapełnieniu której system zaczyna zamykać aplikacje z danej grupy) [init.d]
- Modyfikacja parametru read ahead karty (w teorii przyspieszenie odczytu danych z karty pamięci, wymaga testów) [init.d]
- Przyspieszenie czasu odtwarzania dzwonka przy połączeniach przychodzących [build.prop]
- Usprawnienie połączenia z użyciem danych mobilnych (wymaga potwierdzenia) [build.prop]
- Modyfikacje Heapsize i Dalvik Tweaks (część wartości zapożyczona z ROMu Slim Bean, podziękowania dla @Xoen za wskazanie potencjału - działanie pozytywne wymaga potwierdzenia)
* Usunięcie dodatkowo aplikacji Google'a, do tej pory instalowanych w moich ROMach jako aplikacje użytkownika: Mapy, Google Plus, Google Now - aplikacje te można zainstalować z Google Play. Pozostawiłem tylko Gmail i YouTube...
Minimal-X (wersja niewydana) [09-08-2013]
* Dalsze, ostateczne(?) odchudzanie ROMu (aplikacje i biblioteki), na podstawie zaktualizowanej listy (listę wszystkich aplikacji systemowych, z wyszczególnieniem możliwych do usunięcia oraz krótkim opisem znajdziesz w dziale „Ciekawostki ** Dodatki ** Porady”)
* Dodano kilka skryptów/modów optymalizacyjnych, m.in.:
- Modyfikacja ustawień Minfree Values (ilości pamięci, po zapełnieniu której system zaczyna zamykać aplikacje z danej grupy) [init.d]
- Modyfikacja parametru read ahead karty (w teorii przyspieszenie odczytu danych z karty pamięci, wymaga testów) [init.d]
- Przyspieszenie czasu odtwarzania dzwonka przy połączeniach przychodzących [build.prop]
- Wyłączenie bootanimacji [build.prop]
- Usprawnienie połączenia z użyciem danych mobilnych (wymaga potwierdzenia) [build.prop]
N-and-ROM (wersja niewydana) [02-08-2013]
* Dodano obsługę Init.d
* Ręczny format partycji /system przed instalacją ROMu (zalecany) nie powoduje już błędów RIL (brak telefonii, brak danych mobilnych)
Minimal Gaiden [28-07-2013]
* Oparty na Android 4.1.2. MG2 - XEO (Poland)
* Root (zaktualizowany Superuser od Chainfire)
* Usunięto większość zbędnych aplikacji (wiem, że to pojęcie względne - usunięte aplikacje zostaną udostępnione w późniejszym terminie)
* Pełny Deodex
* Zipaligned
* Zaktualizowane Aplikacje Google (Gmail, Google Plus, YouTube, Google Maps, Google Play, Usługi Google Play, Wyszukiwarka Google i inne)
* Dodany plik Ad-Block Host - blokowanie reklam w aplikacjach (podziękowania dla to BSDgeek_Jake)
* Zmodyfikowany android.policy.jar (podziękowania dla Kyrillos13), dzięki czemu dodano:
- 4-way reboot (rozszerzony wybór opcji rebootowania telefonu: normalny, szybki reboot, reboot do recovery, reboot do trybu download)
- No lag home button - po wciśnięciu klawisza Home reakcja telefonu jest szybsza niż normalnie, gdyż Ace II nie czeka na uruchomienie Samsungowych aplikacji [aktywowanych podwójnym wciśnięciem klawisza Home)
- Long Press back button kills app – zamykanie aktywnej aplikacji długim przytrzymaniem klawisza wstecz
* Dodana obsługa skryptów umieszczanych w folderze init.d (test kilku skryptów)
* Dodany Busybox
* Wszystkie aplikacje systemowe przeniesiono do /preload
Download:
Minimal Gaiden (28-07-2013).Link: Dev-Host - Minimal_Gaiden[28-07-2013].zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Minimal ZERO (20-08-2013).Link: Dev-Host - Minimal_ZERO_(20-08-2013).zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Instalacja:
1. Zainstaluj tymczasowe CWM
2. Wipe data/factory reset [krok nieobowiązkowy, jednak zalecany, nie pisz o błędach ROMu, jeśli nie przywróciłeś ustawień fabrycznych przed jego instalacją].
3. Install zip from sdcard.
4. Restart (reboot to system).
4a. Jeśli zobaczysz ekran z jedną opcją „YES” i pozostałymi „NO” wybierz dowolne NO.
4b. Istnieje prawdopodobieństwo, że telefon uruchomi się ponownie w samsungowym recovery – wybierz ponownie opcję reboot.
5. Jak wspomniano, wraz z pierwszym uruchomieniem zainstalowane zostaną aplikacje google'a (warunek: wykonanie factory reset przed instalacją).
Instalacja dla Minimal ZERO:
1. Zainstaluj tymczasowe CWM (albo użyj kernel z CWM recovery)
2. W "mount & storage" wybierz "format system"
3. Wipe data/factory reset [krok nieobowiązkowy, jednak zalecany, nie pisz o błędach ROMu, jeśli nie przywróciłeś ustawień fabrycznych przed jego instalacją].
3. Install zip from sdcard.
4. Restart (reboot to system).
4a. Jeśli zobaczysz ekran z jedną opcją „YES” i pozostałymi „NO” wybierz dowolne NO.
4b. Istnieje prawdopodobieństwo, że telefon uruchomi się ponownie w samsungowym recovery – wybierz ponownie opcję reboot.
UWAGA!! Nie rób factory reset PO instalacji (wiem, że są tutaj miłośnicy takiego zabiegu;)) - utracisz Gmail i YouTube (wiem, można je zainstalować z Google Play.
UWAGA II - ROM jest (jak wskazuje sama nazwa) rozwiązaniem pozbawionym większości aplikacji, a co za tym idzie funkcjonalności. Przeznaczony jest dla zaawansowanych użytkowników, którzy potrafią sobie poradzić (lub akceptują) z takimi rzeczami jak brak możliwości synchronizacji z KIES, synchronizacji notatek i tego typu bzdur...
Pozostawiłem najważniejsze elementy - możliwość synchronizacji kontaktów i kalendarza...
Podziękowania:
- Samsung - za niezły telefon w przystępnej cenie;
- amarullz - za wyjątkowe narzędzie: AROMA Installer;
- Kyrillos13 - za udostępnienie wskazanych wyżej modyfikacji i ogólną pomoc;
- mkel91 - za pomoc w ogarnięciu działania kuchni oraz wskazówki odnośnie kompilacji/dekompilacji aplikacji systemowych;
- Dr01nE - za pomoc w ogarnięciu działania kuchni oraz ogólne wskazówki dotyczące procesu kompilacji i modyfikacji aplikacji;
- Harbir – za pomoc przy ogarnięciu konfiguracji Aroma Installera;
- demkantor – za pomoc przy ogarnięciu konfiguracji Aroma Installera;
- mikesz98 – za udostępnienie modyfikacji efekt atramentu na ekranie blokady;
- BSDgeek_Jake – za plik host (blokada reklam w aplikacjach);
- xoen – za ponowne wskazanie ścieżek, o których zdążyłem zapomnieć od czasów Samsunga Galaxy Lite (Spicy);
- Użytkownicy – za wsparcie słowne;).
Niedawno ktoś zwrócił uwagę na skromny fakt, że wątek mojego ROMu staje się swego rodzaju mini-bazą wiedzy o Androidzie. Idąc za ciosem postanowiłem podzielić się własną wiedzą, gromadząc w jednym miejscu istotne wiadomości, pliki i porady. Od razu jednak uprzedzam – nie będzie to z założenia repozytorium wszystkich poprawek i modyfikacji dostępnych dla Ace 2 – skoncentruje się na niezbędniku androidowego użytkownika (podstawa, którą zawsze mam na karcie pamięci) i własnych projektach (patrz: lista aplikacji, które można bezpiecznie usunąć). Na początek małe ABC, czyli wgrałem za pomocą Odina czystego Androida 4.1.2 i co dalej…
A) Tymczasowe recovery CWM. Link: Dev-Host - update.zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
O ile w przypadku Gingerbreada mieliśmy dostępne kernele z customowym recovery, tak na Jelly Bean korzystamy z niemodyfikowanych kerneli Samsunga. Dzięki uprzejmości kolegów z XDA aktywnych na subforum Galaxy S Advance wcześniej niż później uzyskaliśmy dostęp do tymczasowego recovery CWM (ClockWorkMod), znanego między innymi z CyanogenModa. Jest to właściwie szeroko otwarte okno na świat modyfikacji naszego telefonu, bez którego trudno sobie wyobrazić życie;). Sposobów wykorzystania może być tyle, ilu użytkowników, ale pierwszym w przypadku czystego Androida przeważnie jest tzw. rootowanie telefonu. Instrukcja jest prosta:
1. Pobieramy plik update.zip
2. Wrzucamy go na kartę pamięci
3. Na wyłączonym telefonie naciskamy jednocześnie trzy klawisze: Volume up + Home + Power
4. Uruchamia się oryginalne recovery Samsunga, wybieramy opcję „apply update from external storage”
5. Wybieramy plik update.zip i po chwili naszym oczom ukazuje się nowe, tymczasowe recovery…
B) Root dla Jelly Bean. Link: Dev-Host - root.zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Nie będę opisywał czym jest Root i co właściwie daje użytkownikowi jego posiadanie. Jeśli nie wiesz, poczytaj, dowiedz się jakie są jego wady, zalety i niebezpieczeństwa wynikające z rootowania telefonu. Kontynuując poprzedni wątek – wszak nie wgrywaliśmy customowego recovery dla upajania się samą możliwością…
6. Z opcji nowego recovery wybieramy „install zip from sdcard”
6a. A gdybyśmy przypadkiem omyłkowo wrzucili skopiowane pliki (bądź pobierali je bezpośrednio na telefon) do pamięci wewnętrznej – nic straconego, w nowo otwartym menu mamy także możliwość zaaplikowania zipa z pamięci wewnętrznej (ostatnia opcja).
7. Podświetlamy uprzednio skopiowany na kartę pamięci plik root.zip
8. Najeżdżamy na wyróżniającą się spośród innych linijkę i po chwili cieszymy się zrootowanym telefonem…
UWAGA!!!
Jeżeli nie widzisz w recovery plików update.zip (Root.zip, etc.) spróbuj użyć innej karty pamięci!
C) Kopia bezpieczeństwa
Kiedy jesteśmy w menu tymczasowego recovery, zanim zaczniemy przysłowiowe „grzebanie w telefonie” – dobrze jest zrobić kopię bezpieczeństwa naszego systemu, ot – tak na wszelki wypadek. Z podmenu „backup and restore” wybieramy pierwszą opcję – czyli „backup” właśnie i po chwili (jeśli mieliśmy dość miejsca) na naszej karcie SD ląduje wierna kopia naszego systemu. Jest jedno, ale za to duże „ale”. Otóż twórcy CWM recovery nie przewidzieli inwencji inżynierów Samsunga – kopia taka nie posiada zawartości partycji /preload. To dość przykra sprawa, bowiem mogłeś właśnie stracić sporo czasu na przycięcie aplikacji systemowych na własne potrzeby, postanowiłeś spróbować jak funkcjonuje jakiś ROM (oparty na Stocku) i niestety nawet przywracając dane z backupu na partycji /preload masz aplikacje kolegi. Co gorsza, wielce prawdopodobne że po prostu tam sobie leżą, bo bez stosownych dowiązań symbolicznych są dla systemu niewidoczne… Na dodatek możliwe, że nie ma akurat tych aplikacji, które dla ciebie były ważne;).
Sposoby na obejście tego problemu zamieszczę w późniejszym terminie (własny, oraz znaleziony;)).
D) Lista aplikacji, które można bezpiecznie usunąć. Link: https://docs.google.com/spreadsheet/ccc?key=0AuGnC9yhLXvWdDB2MDhIRHpfVlo0UkZ1NHRlSnZWdnc#gid=0
Powyższa lista jest na bieżąco aktualizowana i poprawiana – stanowi w moim przekonaniu cenne źródło wiedzy dla każdego, kto we własnym zakresie chce zmodyfikować (odchudzić) system na własne potrzeby… Może być także pomocna dla tych, którzy chcą spróbować sił i stworzyć ROM z użyciem androidowej kuchni. Dla tych ostatnich przydatna będzie zapewne lista nazw aplikacji, które można usunąć. Dzięki skryptom zamieszczonym na XDA (linki, bądź pliki ze skryptami zamieszczę w późniejszym terminie) możliwe jest automatyczne usunięcie tych aplikacji z folderu WORKING_XXYYZZ
E) Symlink: Judas vs reszta świata.
Czym są symlinki? Symboliczne dowiązania to rodzaj „pustego” pliku, którego zadaniem jest wskazanie systemowi lokalizację „właściwego” pliku. Dowiązanie to nie jest (normalnie) widoczne z poziomu systemu, dlatego nasz Android myśli, że taki choćby plik SystemUI.apk znajduje się w lokalizacji /system/app, a tak naprawdę leży on sobie spokojnie na partycji /preload/symlink/system/app. Z takim potraktowaniem sprawy wiążą się pewnego rodzaju zabawne sytuacje, kiedy to użytkownicy chwalą się, że właśnie skasowali plik z obu lokalizacji (chociaż technicznie nie jest to niemożliwe). OK., przejdźmy do sedna sprawy – jak powstaje symlink? W przypadku większości ROMów dla Ace 2 w pliku updater-script (w paczce instalacyjnej) zawarto dowiązania dla KAŻDEGO pliku znajdującego się na partycji /preload. Jest to rozwiązanie dość uciążliwe. Poza samą koniecznością dołożenia linijki z nazwą każdej aplikacji – należy pamiętać, że dowiązanie trzeba będzie wykonywać dla każdej nowej aplikacji dodawanej do /preload/symlink/system/app już w trakcie użytkowania ROMu.
W moich ROMach operacja tworzenia symlinków odbywa się nieco inaczej. W skrócie: nie tworzę "ręcznie" dowiązania dla każdej aplikacji osobno, zamiast tego folder /preload/symlink/system/app "podwiązany" jest jako /system/app. Dlaczego? Bo tak mi było łatwiej. Dodatkową korzyścią z takiego rozwiązania jest fakt, że po wrzuceniu dowolnej aplikacji do folderu /preload/symlink/system/app, nadaniu uprawnień i restarcie telefonu – aplikacja jest automatycznie widoczna przez system. Wady? Zasadniczo jedna: nie można jednocześnie wykorzystywać obu lokacji, toteż miejsce na /system pozostaje niewykorzystane...
F) Zamiana pamięci. Link: Dev-Host - Vold-modified.zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Oraz plik z oryginalnym układem. Link: Dev-Host - Vold-original.zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Nie będę w tym miejscu opowiadał się za (bądź przeciw) zamianą pamięci w Ace 2. Chociaż jestem graczem z wieloletnim stażem (o czym możesz przeczytać w dziale „O mnie…”) – jakoś nie mogę przekonać się do „poważnego” grania na smartfonie. Niemniej jednak zdaję sobie sprawę z tego, że bez zamiany pamięci gra w niektóre „większe” gry jest zwyczajnie niemożliwa. Czytając wpisy na forum niejednokrotnie spotkałem się z problemami towarzyszącymi użytkownikom przy procesie zamiany pamięci. Mogę się mylić (nie śledząc dokładnie tematu), ale do znalezienia jest jedynie manualna metoda zamiany pliku vold.fstab, która sprawia części forumowiczów spore problemy (mimo filmu instruktażowego;)).
Metoda instalacji jak w przypadku Roota. Należy pamiętać tylko, że są to pliki wyłącznie dla wersji Jelly Bean – ROMów opartych na Stocku.
G) Aroma File Manager. Link: Dev-Host - aromafm-1.90.zip - The Ultimate Free File Hosting / File Sharing Service
Aroma File Manager nie jest narzędziem, które wykorzystuje się na co dzień. Jednak mogą się zdarzyć takie momenty w życiu człowieka, że po prostu może uratować życie. AFM nie jest bowiem niczym innym jak tylko (lub „aż”) managerem plików dostępnym z poziomu recovery. O zaletach takiego rozwiązania można pisać długo (skasowałeś jakiś niezbędny systemowi plik? Możesz uratować system bez ponownego wgrywania zipa). Niestety – na chwilę obecną manager nie widzi partycji /preload (a byłby świetnym uzupełnieniem przywracania backupów, patrz pkt C).
Na koniec kilka słów o autorze ROMu/tematu…
Z całą pewnością nie jestem najmłodszym użytkownikiem forum (chociaż głęboko wierzę, że nie najstarszym;)) – numerki przy nicku nie są bynajmniej ilością zjedzonych w zeszłym miesiącu parówek, ani też zepsutych przeze mnie joysticków…
Od dziecka wykazywałem zainteresowanie „technologiami”, stąd ochoczo pokonywałem rowerem kilka kilometrów dzielących mnie od sąsiedniej szkoły, by uczestniczyć w „kółku komputerowym”.
Jestem graczem (komputerowym) – odkąd pamiętam. Ponieważ pochodzę z małej miejscowości, wszelkie wyjazdy do (wojewódzkiego wówczas miasta) Tarnowa miały jeden stały punkt: dworcowe automaty (nazywaliśmy to wtedy ogólnie „flippery”, chociaż tak naprawdę to nie o nie chodziło;)). Z tamtych czasów, na zawsze już chyba, zapamiętałem takie tytuły jak P.O.W. (Prisoner of War), Donkey Kong, Kung Fu Master, Power Instinct…
To be continued;)).
Albo inaczej...
I. Salonowy Początek
Prawdopodobnie trzeba się z tym urodzić. I ja to miałem. Pociąg do elektronicznej rozrywki towarzyszył mi od najmłodszych lat. W dawnych czasach tak zwane „flippery” (rozumiane wtedy jako ogół automatów z grami) można było znaleźć zarówno na dworcu PKP jak i PKS w Tarnowie. W Dąbrowie Tarnowskiej natomiast (to znaczy pewności nie mam, ale tak mi się to kojarzy;)) można było natrafić na wóz
z automatami... Nigdy nie miałem jakichś specjalnych zdolności, ale zawsze czerpałem przyjemność z samego grania. Z najmłodszych lat pamiętam niewiele tytułów, ale niektóre z nich wydawały mi się wówczas objawieniem. Wystarczy wymienić choćby takie gry jak: Prisoner of War, Moon Patrol, Toki, Golden Axe, Donkey Kong, Power Instinct czy Kung Fu Master. Każdemu kontaktowi z tymi
(i wieloma innymi) grami towarzyszyły wypieki na twarzy. Atmosfera dawnych „salonów” była nie do opisania. Człowiek chłonął gry, często stojąc z boku
i obserwując, jak radzą sobie bardziej zaawansowani gracze... Albo zwyczajnie – czekając na swoją kolejkę do upatrzonego automatu... Dziś trudno znaleźć
w najbliższej okolicy jakikolwiek salon – ale podejrzewam, że gdyby były – wrzuciłbym od czasu do czasu żetonik lub dwa...
II. Pong, Atari 2600 i iluzja
Pierwszym „domowym” kontaktem z elektroniczną rozrywką (nie licząc „ruskich jaj”) był Pong. Niesamowite ile radości może dać człowiekowi odbijanie „kwadratowej kulki”... Moja wersja była nieco bardziej zaawansowana, oprócz tradycyjnego trybu pamiętam jeszcze hokej, a nawet, (choć tutaj może płatać figle pamięć) – było strzelanie do monitora. Ze sprzętem tym wiąże się jeszcze jedno wspomnienie – miałem nadzieję, że leży sobie spokojnie w szufladzie pod telewizorem, a tymczesem sprzęt był pożyczony na jeden weekend. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy
go tam nie znalazłem... Potem, także na krótki czas, miałem do dyspozycji Atari2600, albo jego klona. Pamiętam, że gier było sporo, różnego typu. Najoryginalniejszą była chyba gra w... chowanego, którą upodobał sobie mój siostrzeniec;).
III. Nintendo on my mind
Kolejną okolicznością, która miała wielki wpływ na moją tożsamość gracza była znajomość z kolegą ze szkolnej ławy – Jerzym W. Kiedy po powrocie z wakacji
w Stanach zjednoczonych rozwijał przede mną wizję „Nitendo”, na którym grał mieszkając u wujka. To wtedy właśnie pierwszy raz usłyszałem o pewnym bohaterze, który później wielokrotnie przewijał się przez ekrany moich sprzętów
do gry. Ale wcześniej został bohaterem moich snów i wyobraźni, która podpowiadała mi, jak ta gra właściwie wygląda. Mario, bo o nim mowa, już od pierwszego wejrzenia (dostałem wtedy od kolegi... papierową serwetkę z jego wizerunkiem) wzbudził moją sympatię. Do dziś pamiętam ten sen, w którym Mario wspinał się po chmurkach do upragnionego celu. Gra z mojego snu nie przypominała tej rzeczywistej, ale przyznać trzeba, że była bardzo realistyczna. Od tamtej pory poszukiwałem wszelkich informacji na temat tej gry – były to głównie obrazki
z katalogów sieci sklepów (głównie z Austrii i Niemiec) /np. Quelle/. Pamiętam, że długimi chwilami wpatrywałem się w te pojedyncze ekrany z gry (należy dodać, że to jedyny moment mojej fascynacji screenami – nigdy później nie obserwowałem z ekscytacją screenshotów, nawet jeśli miały to być zdjęcia towarzyszące zapowiedziom hitowych gier, którym towarzyszyła ekscytacja ogólna). Wracając do historii z kolegą: po wysłuchaniu jego opowieści sam sprzęt (jak się okazało później – konsola NES) jawił mi się jako wielki ekran, powieszony na ścianie na zewnątrz budynku, pod zadaszeniem (doprawdy nie mam pojęcia skąd takie właśnie skojarzenie), oczywiście z jakimiś kontrolerami.
IV. Commodore 64
Pierwszym „tylko moim” sprzętem był C64. Pokochaliśmy się od pierwszego wejrzenia, (co ciekawe, była to pewna gra, znajdowała się na kasecie, którą (kasetę) później znałem od podszewki. A mimo to albo już tej gry nie zobaczyłem, albo
to fascynacja związana z pierwszym kontaktem spowodowała przekłamania wizualne, zaś w samą grę grałem wiele razy /jak we wszystkie z tej „pierwszej” kasety/:)). Na zestaw w pierwotnej formie składały się: sam komputer, czarno-biały telewizor ok. 14 cali, joysticki, jedna kaseta z wieloma grami (zapisana dwustronnie niebieska kaseta sony, gier minimum 80), kilka gier oryginalnych (Michael Jackson’s Moonwalker, Heartland, Crackdown, Xenophobe)...Co ciekawe - do tej ostatniej była nawet instrukcja w formie broszury oraz... kaseta ze ścieżką dźwiękową. Coś, czego wówczas nie rozumiałem;)), oraz kilka cartridge’y (piłka nożna, szachy, jakaś logiczno-zręcznościowa gra i...Financial Advisor). Każda
z oryginalnych gier była na swój sposób wyjątkowa, z każdą wiąże się wiele wspomnień. Moonwalker – pierwsza tak różnorodna gra, pierwsza tak skomplikowana, którą przeszedłem samodzielnie od początku do końca (będąc wówczas zagorzałym fanem Jacko). Mimo wielu nieudanych prób – z każdą następną posuwałem się coraz dalej i dalej. Pierwszy etap – długi, labiryntowy, gromadzenie garderoby i gadżetów, drugi poziom to jazda motorem w rytm „Speed Demona” (trzeba było zbierać bodaj romby, a po zebraniu wszystkich pojazd zamieniał się w samochód, którym można było przeskoczyć do następnej sekcji). Na trzecim poziomie – odbywającym się w Klubie 30 („Smooth Criminal”) – należało pokonać przeciwników bronią palną (bardzo ciekawy poziom, zrobił na mnie spore wrażenie). Ostatni poziom – to zamiana Jacko w robota
i dalsza eksterminacja przeciwników („The Way You make me feel”). Dodać należy, że przed każdym poziomem (gdy gra się wczytywała) wyświetlany był statyczny obrazek – scena z gry/filmu...
Heartland – to śliczna gra labiryntowa, tocząca się w okolicach zamku. Należało zebrać kartki z jakiejś książki. Gra zrobiła na mnie wrażenie ładną grafiką. Kilka rzeczy udało mi się odkryć samemu, tym niemniej gra okazała się za trudna i nie doczekała się odpowiedniego potraktowania (ukończenia). Niedawno znalazłem do niej mapę, jest zatem szansa, że gra doczeka się pełnego przejścia.
Z grą Crackdown wiążą się kolejne niezapomniane chwile i wyjątkowe wspomnienia. To pierwsza gra, w którą na tak szeroką skalę grałem (z siostrzeńcem, mógł mieć wówczas niespełna trzy lata) w trybie kooperacji. Podczas wczytywania gry dumnie prezentował się ekran powitalny (bohaterowie gry z bronią palną
w dłoniach). Sama gra nie polegała jedynie na „zaliczeniu” etapu – na każdym należało rozbroić (bądź też zamontować, tego nie pamiętam;)) bomby. Nowością była możliwość przylegania do ściany – wówczas kule przeciwników nie robiły bohaterom krzywdy. Największą atrakcją było jednak to, że po stracie żyć przez któregoś
z graczy – dostępne kontynuacje czerpało się ze wspólnej puli, co często kończyło się tym, że jeden z graczy przez cały czas parł do przodu wykorzystując pierwsze życie, drugi zaś wykorzystał...wszystkie dostępne kontynuacje. Taka sytuacja powodowała konflikty, aczkolwiek raczej w charakterze żartu, nie zaś poważnych kłótni...
Xenophobe również oferowała możliwość gry dwuosobowej (ekran podzielony na pół), jednak nie zrobiła wówczas kariery, gdyż (nie pamiętam powodu) długo nie udało mi się jej uruchomić. Niejako zastępczo wyobraźnię pobudzały obrazki
z instrukcji (coś, co na zachodzie było normą, dla mnie było całkowitą nowością).
I ścieżka dźwiękowa, której mogłem posłuchać na normalnym magnetofonie (niestety – później kaseta ta została użyta do nagrania czegoś zupełnie innego^^).
International Karate + - jak sama nazwa wskazuje gra walki. Nowością była walka trzech zawodników jednocześnie. Spora paleta ciosów, możliwość gry we dwójkę.
Co kilka rund występowały minigry (odbijanie metalowych kul).
Jeśli idzie o zawartość kasety Sony – było tam naprawdę dużo fajnych gier, niestety
w tym momencie nie jestem w stanie przypomnieć sobie konkretnych tytułów.
Z paroma wyjątkami: Wizard of Wor – mógłbym ją nazwać pierwszą grą rodzinną, gdyż oprócz mnie i siostrzeńca – regularnie grała w nią także moja siostra. Sama gra – strzelanka, odbywająca się na planszy – labiryncie. Dwaj gracze mogli współpracować ze sobą w eksterminacji przeciwników. Co kilka plansz pojawiał się tytułowy wizard, który poruszał się z dużą prędkością. Nie wiem, czy gra posiadała jakieś zakończenie, aczkolwiek docieraliśmy do zaawansowanych plansz.
Kolejną grą (nie pamiętam tytułu) była pozycja, w której na polecenie szefa (charakterystyczny ekran z memorandum) należało wspinać się w górę budynku, unikając spadających doniczek, psów(?) i innego rodzaju przeszkadzajek...
B.C. Quest for Tires – to gra, w której jadąc na kole należało przedostać się przez szereg plansz (dziury, kamienie, zbój z maczugą). Wiele podjętych prób, z których kilka zakończyło się sukcesem...
Aztec Challenge – Zręcznościowa gra akcji - początek gry – bieg do piramidy zapamiętam chyba do końca życia. Grze poświęciłem sporo czasu, nigdy jednak nie ukończyłem (drugi poziom – wnętrze piramidy – okazał się nie do przejścia).
Boulder Dash – właściwie to powinienem pewnie zacząć od tej gry. Wiele, wiele godzin spędzonych w gronie rodzinnym (ja, siostra i siostrzeniec). Logiczna gra zręćznościowa. Polegająca na zdobyciu odpowiedniej ilości kryształów i dotarciu
do wyznaczonego miejsca.
Burger Time – gra zręcznościowa. Kierując kucharzem, zadaniem gracza było ułożenie hamburgera (po przejściu przez daną warstwę – opadała niżej... W zadaniu przeszkadzali różnego rodzaju przeciwnicy.
Burnin Rubber – wyścigowa gra, w której kluczowym elementem jest eliminacja przeciwników (poprzez spychanie ich z drogi).
Choplifter – gra akcji. Pilotując śmigłowiec gracz ratuje ludzi z pola walki.
Commando – tej gry prawdopodobnie nie trzeba przedstawiać. Samotny bohater przedziera się przez terytorium wroga, mając do dyspozycji karabin oraz granaty.
Co pewien czas należy pokonać bramę - „bazę” – gąszcz przeciwników wybiegających
z bramy, która strzeże dostępu do następnej planszy. Wersja automatowa, na którą wpadłem znacznie później – oferowała większe zróżnicowanie terenu i więcej plansz...
H.E.R.O. – gra zręcznościowa – bohater ratujący „rozbitków” w jaskiniach.
Jungle Hunt – gra zręcznościowa. Kilka różnych poziomów (skoki na lianach, pływanie wśród krokodyli).
Blue Max – zręcznościowa. Pilotując samolot lecimy przez terytorium wroga, bombardując wybrane cele.
River Raid – kolejna gra, o której nie ma sensu się rozpisywać. Legenda, pilotując samolot gracz przebija się przez kolejne terytoria, oddzielone mostami. Co pewien czas należało zatankować, przelatując nad zbiornikiem...
Pitstop II – gra wyścigowa, „symulator” formuły I.
Pole Position - Gra legenda, znana także z automatów. Kolejny symulator formuły pierwszej.
Q-Bert – gra logiczno-zręcznościowa, polegająca na „przemalowywaniu” pól planszy na konkretny kolor.
Squish ‘Em – gra zręcznościowa – śmiałek wspinający się na szczyt budynku.
Congo Bongo – jeśli mnie pamięć nie zawodzi – sterując podróżnikiem trzeba było pokonywać niebezpieczeństwa dżungli.
To tylko część gier z tej „pierwszej” kasety. Każdej z tych gier poświęciłem naprawdę dużo czasu, osiągając niejednokrotnie niemałe sukcesy;).
Jeśli zaś mowa o cartridge’ach – ich niezaprzeczalną zaletą był czas dostępu do gier. Wadą – mała ilość takich cudeniek;). Piłka nożna – nie była ósmym cudem świata, co nie przeszkadzało mi spędzić przy niej wielu godzin, grając w pojedynkę oraz razem z siostrzeńcem. Twórczym rozwinięciem tej gry był rozpracowany Emlyn Hughes Soccer – graficznie wyglądało to całkiem podobnie, z tą różnicą,
że zawodnicy byli mniejsi, przez co ekran prezentował większy fragment boiska,
co pozwalało na stosowanie bardziej rozbudowanych taktyk. W tą grę graliśmy „klanowo” (zdarzało się, że przyjeżdżali kuzyni i graliśmy w czwórkę – szóstkę).
Największym zaskoczeniem tamtych czasów były... „nie gry”. Nie znając języka próbowałem rozgryźć, o co chodzi w Financial Advisorze. Wierzyłem, że jak przebiję się przez konfigurację (jakieś parametry, liczby), to w końcu muszę dostać się do „właściwej gry”😉). To samo było zresztą z grą o Adrianie Mole’u. Gry tekstowe były dla mnie wówczas ziemią nieznaną, toteż wierzyłem, że w końcu po dziesiątkach wyboru tekstu musi być „normalna gra”, (czyli jakaś gra zręcznościowa) taka jak inne^^.
V. Zielono mi - Grubcio
Każde źródło kiedyś się wyczerpuje. W tym przypadku mowa o źródle przyjemności, jakie czerpałem z obcowania z grami, które dostałem w pakiecie
z Commodorkiem. W owych czasach brak przepisów o ochronie własności intelektualnej pozwalał kwitnąć firmom, które zajmowały się dystrybucją gier
„z drugiej ręki”. Najbardziej zasłużoną w okolicy firmą była f. Grubcio. Niezliczona ilość kaset w charakterystycznych biało-zielonych okładkach dostarczała mi coraz
to nowych przyjemności. Każda kaseta to mniej więcej 20 gier, zdarzało się,
że przywoziłem trzy – cztery kasety naraz. Najwspanialsze było to, że czasem kompletnie nie było wiadomo, czego się po danym tytule spodziewać. Wybierając taką kasetę zwykle sugerowałem się jednym, czasem kilkoma, znanym tytułem (głównie gry nawiązujące do filmowych przebojów, które to pozycje okazywały się często totalnymi crapami) – reszta to kraina do odkrycia. Czasem trafiło się na perełkę (Terramex), częściej na kompletnie niegrywalne pozycje. Tak czy inaczej emocji było wiele.
VI. Magia prasy i dysk – cięcie – taśma
Kolejną grą, z którą wiążą się interesujące wspomnienia, był Kenny Dalglish Football Manager (a przynajmniej pod takim tytułem wtedy ją znałem). To pierwszy piłkarski manager, w który grałem. Stopień mojego zaangażowania w grę był niejako prognozą na przyszłość (późniejsza miłość do Championship Managera). Pamiętam, z kolegą, graliśmy jednym ciągiem w garażu wiele sezonów, osiągając niezłe rezultaty. Na ten sam okres przypada przygoda z grą Trantor. Od tego samego kolegi pożyczyłem wydanie specjalne Bajtka (uznanego za zerowy numer Top Secret), co zapoczątkowało moją wielką przygodę z prasą branżową (od tamtej pory aż
do późnych lat dziewięćdziesiątych kupowałem wszelkie gazety o grach komputerowych, jakie się ukazywały na rynku. A dodatkowo jeszcze kupowałem Bajtka i Commodore&Amiga). Trantor był zwykłą strzelanką, tym niemniej właśnie dzięki niemu odkryłem świat czasopism branżowych...
W tamtym okresie, przebywając na jakiejkolwiek klasowej wycieczce, aktywnie poszukiwałem sklepów, w których można było kupić magiczne kasety z grami do mojej mydelniczki. Często takie podróże sklepowe kończyły się niepowodzeniem, ale bywało i tak, że do domu wracałem z unikatem (ówczesne „firmy” działały raczej lokalnie).
Spisując historię czasów „kasetowych” nie sposób nie wspomnieć o pewnej dość charakterystycznej sprawie: rosnąca (na zachodzie) popularność dyskietek jako nośnika danych spowodowała, że gry na C64 stawały się coraz bardziej rozbudowane (więcej różnorodnych poziomów). Niestety – w kraju nad Wisłą wciąż królowały kasety. Adaptacja gier dyskietkowych na wersje kasetową odbywała się niekiedy w drastyczny sposób: każdy etap gry wczytywało się niezależnie. Były plusy (nie trzeba przechodzić gry w całości, można ominąć co trudniejsze etapy), były minusy – to nie gracz decydował z jakimi przedmiotami (z jaką ilością żyć/energii) rozpoczyna kolejne levele. Najbardziej drastyczne, (choć wcale nierzadkie) były przypadki, kiedy taka ingerencja powodowała wystąpienie przekłamań grafiki, uniemożliwiających normalną grę. Co nie oznacza, że uniemożliwiających grę
w ogóle:). Najbardziej pasującym tu przykładem jest Running Man. W jej przypadku podczas cięć nastąpiło coś w rodzaju nałożenia się poziomów. Sama gra przyciągała mnie do tego stopnia, że grałem „na pamięć”, gdyż przepaści, w które można było wpaść, zwyczajnie nie było widać, ze względu na ingerencję „łamaczy”. Skończyłem ją mimo to, w czym ogromny udział miała muzyka (do tej pory mógłbym zanucić przewodni motyw z gry). Innymi tytułami, wartymi uwagi, z tego okresu (dyskietka – kaseta) były: Tusker, New Zeland Story czy The Last Ninja...
W czasach późniejszego Commodorka największą radość sprawiały mi tytuły,
w które wcześniej grałem w salonach gier. Nie przeszkadzało mi to, że graficznie moje wersje były co najwyżej ubogimi krewnymi tych z automatów, że czasem ledwo można było dostrzec, że to ta sama gra. W tym kontekście warte podkreślenia są: Moon Patrol, Cabal czy Bad Dudes...
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych odwiedziłem Wiedeń, tam zaś z kolei wesołe miasteczko na Praterze. Kiedy wszedłem do jednej z sal
z automatami – moje serce o mało nie wyskoczyło z klatki piersiowej: pomieszczenie było tak duże, że nie sposób dostrzec drugiego końca, automaty w wersji deluxe: olbrzymie ekrany, ławeczki, pulpity... I gry... Do dziś pamiętam tylko kilka – Wrestling, z Hulkiem Hoganem (niesamowita grafika i różnorodność ciosów), Final Fight (pamiętam dynamit - odliczanie po stracie kredytu), Wonder Boy (właściwie nie wiem, czemu zrobił na mnie wrażenie) oraz... Super Mario Bros!. Coś wspaniałego – wreszcie mogłem zobaczyć, jak w rzeczywistości wygląda moja gra marzeń. I chociaż daleko nie zaszedłem, Mario pozostawił na moim sercu znak, który jest tam do dziś😉. Kilka dni później, w ogromnym domu handlowym zobaczyłem jeszcze drugą część przygód Mario – nie zrobiła na mnie wtedy większego wrażenia, tym niemniej zagrałem (i straciłem wszystkie życia
w minutę🙂). W tym samym miejscu zakochałem się w Gameboy’u...
VII. Floppy Disk Drive
Kolejnym etapem mojej przygody z C64 był zakup nowiuteńkiej stacji dysków. Wtedy to otworzył się przede mną świat luksusu, gier, które zwyczajnie nie mogły się ukazać w (nawet mocno okrojonej) wersji kasetowej. Oprócz nadrobienia zaległości z „właściwymi” wersjami gier, w które już grałem (np. Last Ninja 1-3), grałem w zupełnie wyjątkowe pozycje, takie jak Maniac Mansion czy Zack McCracken. To wtedy zagrałem pierwszy raz w symulatory lotów (Fighter Bomber, F-15 Strike Eagle). Najwspanialszą grą z tamtego okresu był Iron Lord. Gra była mieszanką różnych gatunków (przygodowa, strategia, zręcznościowa) i była czymś naprawdę nowym, jak na tamte czasy. Bohater, podróżując po krainie, w różny sposób zdobywał sojuszników, by ostatecznie stoczyć wielką bitwę ze złym władcą, (jeśli mnie pamięć nie myli – wujem głównego bohatera). Należało między innymi zwyciężyć w turnieju łuczniczym...
Największą porażką tamtego okresu był zakup gry Elvira – gra zajmowała bodaj trzy dyskietki. Pierwszy egzemplarz okazał się wadliwy (w którymś momencie gra nie pozwalała udać się do pewnej lokacji). Gdy kupiłem drugi (ponosząc znów niemały koszt) – okazało się, że gra wiesza się dokładnie w tym samym momencie. Pod koniec mojej przygody z Commodore’m na rynku zaczęły ukazywać się oryginalne gry, a także tytuły polskie (Hans Kloss, Miecze Valdgira). Oryginał taki nie był szczególnie drogi, toteż kilkanaście tytułów trafiło do mojej kolekcji. A pierwszą taką grą było Koło Fortuny...
VIII. Personal Computer: AMD 386 DX 40 Mhz
Pierwszym komputerem klasy PC, zakupionym we wczesnych latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, był AMD 386 DX 40 Mhz, z 4 MB pamięci RAM. Dysk twardy – 120 MB. Pierwotnie nie posiadał żadnej karty dźwiękowej.
W pakiecie z komputerem mogłem wybrać sobie kilka dyskietek z grami (wciąż nie było ustawy o ochronie własności intelektualnej;)). Jak się później okazało –
w pakiecie dostałem też znajomość ze sprzedawcą, która owocowała darmowym dostępem do gier. Wyglądało to tak, że jadąc do domu na weekend zabierałem paczkę dyskietek, przeglądałem, co ciekawsze pozycje kopiowałem. A w poniedziałek odnosiłem do sklepu). To na tym komputerze grałem w pierwszą grę z serii FIFA Soccer, poznawałem smak RPG, oraz przygodówki, całą masę przygodówek. To na nim po raz pierwszy zagrałem w Dooma, X-Winga czy (późniejszą miłość) Wing Commandera drugiego. Z pierwszą Ultimą miałem kontakt jeszcze na Commodorku (choć nie grałem w nią długo, podskórnie czułem magię serii), teraz jednak dostałem w swoje ręce Ultimę VI. Skończyłem tę grę (nie do końca uczciwie, ale to chyba najbardziej rozbudowana gra, którą przeszedłem do tamtego czasu). Przygodówki z tamtych czasów to przede wszystkim serie Sierry (King’s Quest, Space Quest, Larry) i Lucasa – Indiana Jones (najpierw część czwarta, później dopiero trzecia), Monkey Island 1 i 2. Wtedy to kupiłem pierwsze oryginalne gry na PC. Pierwsza – Quest for Glory III, druga – Ultima VII: The Black Gate. O ile
o Ultimie nie ma co pisać (bo trzeba by pisać zbyt wiele), o tyle QfG III to wyjątkowa mieszanka standardowej gry przygodowej spod znaku Sierry i RPG. Wiele czynności można było wykonać na różne sposoby, wiele zależało od wyboru postaci, jakiego dokonaliśmy na początku gry. Z USA dostałem od siostry oryginalny Police
Quest 3. Digitalizowany dźwięk (mowę) po raz pierwszy usłyszałem w grze Countdown od Access Software. Sławetne „Get Scorpio” na zawsze utkwiło mi
w pamięci. Niestety – nie pamiętam dokładnie powodu, z jakiego kopiowałem gry
z dysku twardego z powrotem na dyskietki, faktem jest, iż przy tym procederze gra doznała uszkodzenia. Co prawda działała bez zarzutu (skończyłem ją), ale... Wada wyszła na jaw przy okazji ważnego zakupu, jakiego dokonałem dla mojego PC. Chodzi o kartę dźwiękową, klona Sound Blastera. Nie dane mi było usłyszeć tej gry w lepszej wersji. Tym niemniej ogólnie gry zyskały nowy wymiar dzięki ścieżce dźwiękowej (a intra coraz większej ilości gier posiadały digitalizowaną mowę). Kolejnymi przygodówkami, jakie trafiały na mój dysk, były Eternam (niestety znowu błędna kopia gry nie pozwoliła na jej ukończenie), Sam and Max, oraz Future Wars od Delphine Software (na długo przed zdobyciem gry czytałem recenzję/opis, konkretnie się na nią napalając). Nie sposób nie wspomnieć o Another World. Tyle w kwestii miłości do przygodówek. Gry RPG z tego okresu, to przede wszystkim Lands of Lore, Darksun, Shadowcaster, Might & Magic III, IV i V...
IX. Mój pierwszy CD-Rom
Kiedy kupiłem swój pierwszy CD-ROM uzyskałem dostęp nie tyle do lepszych gier (tych na początku nie było tak wiele – ot, na przykład pierwsza Kyrandia w wersji full-speech), co dostęp do ich większej, by nie rzec hurtowej, ilości. O ile pierwsze dwie płyty (kupowane za kosmiczne pieniądze) z grami (liczonymi w setkach) byłem w stanie dość dokładnie sprawdzić, tak kolejne (kupowane na giełdzie) już niekoniecznie. Wtedy to pierwszy raz miałem do czynienia z przesytem/nadmiarem gier, którego nie dało się ogarnąć. Sytuacja ulegała jedynie pogorszeniu. To właśnie głównie dlatego, a także po to, by nie stracić szansy na zagranie w wiele wartościowych pozycji – powstał Projekt Games 2008. Jedna wyjątkowa gra (choć wcale nie wersja CD, po prostu znalazłem ją na jednej z tych płyt-składanek)
z tamtego okresu: Uncharted Waters 2: New Horizons, autorstwa KOEI. Połączenie gry handlowej, przygodowej i RPG, w orientalnym stylu (wówczas nie wiedziałem jeszcze, że to właśnie z Kraju Kwitnącej Wiśni będą pochodzić najlepsze gry, w które będzie mi grać dane). Wcale nie przeszkadzał mi dość toporny interfejs, gra wciągała bardzo mocno. Do dziś przed oczami mam spektakularne wyścigi z czasem, bitwy morskie, etc...
X. Personal Computer II: P200 MMX 32 MB RAM, narodziny emulacji
Mój drugi komputer PC - P200 MMX 32 MB RAM (ostatecznie miał 96MB pamięci RAM) był jednocześnie pierwszym komputerem, który zaznał zjawiska emulacji. Ale zanim na dobre oddałem się temu zjawisku – dzięki akceleracji grafiki – przeżyłem chwilowe zachłyśnięcie się grami akcji (pierwszy Quake w wersji akcelerowanej, Tomb Raider, MDK). Były to czasy panowania systemu Windows 95 (zastąpionego wkrótce wersją Win 98). To też czas wzmożonej gry w sportówki – serie od EA Sports: Fifa, NBA, NHL w kolejnych odsłonach.
Wracając do emulacji – zaczęło się od Game Boya, gdy w kawiarence internetowej (oraz pracowni informatycznej I LO w Tarnowie) zassałem kilka romów oraz emulator.
Już wtedy wiedziałem, że to będzie przygoda na wiele lat... Choć pierwsze emulatory nie porażały, gry uruchamiało się z linii komend, sama świadomość, że zyskuje się dostęp do gier z platform, których się nie posiada – była budująca. Ograniczony dostęp do Internetu w owym czasie stanowił sporą niedogodność, którą postanowiłem zniwelować odpowiednim zamówieniem. Znalazłem ofertę czterech (jeśli mnie pamięć nie myli) płyt, wypełnionych po brzegi romami oraz odpowiednimi emulatorami. Wśród nich znalazły się romy do: NESa, Game Boya, Segi Master System, SNESa. Ponadto romy z emulatorami gier arcade: Sega 16 bit (wówczas bez dźwięku), Raine, Callus, a także emulatory komputerów, razem z grami: C64, Amstrad, małe i duże Atari, no i Amiga... Emocji towarzyszących rozpracowywaniu tych gier nie sposób opisać... O ile do tej pory gry, w które mogłem grać na domowym sprzęcie były mniej lub bardziej podobne do tych z automatów, to teraz miałe DOKŁADNIE te same gry! W przypadku gier z automatu Segi nie było, co prawda, dźwięku (mogę się mylić, ale nawet dumpy romów nie były prawidłowe, ze względu na fakt, że żaden emulator nie obsługiwał dźwięku), ale mogłem zagrać
w takie hity jak Golden Axe czy... Moonwalker! W tę grę grałem wiele razy na automatach, tracąc sporo pieniędzy, a od tej pory mogłem ją skończyć nie martwiąc się o wyczerpujące się kredyty. Callus z kolei był, zdawać się mogło, niewyczerpaną kopalnią hitów, przy których wcześniej traciłem dziesiątki żetonów w salonach: Cadillacs & Dinosaurs, Final Fight, Street Fighter 2... Jeśli chodzi o NESa – pewnego dnia postanowiłem przeglądnąć wszystkie gry, eliminując wersje japońskie (w owych czasach w sferze marzeń jedynie mogły funkcjonować projekty typu Goodxxx, toteż nazwy romów często nie odzwierciedlały stanu rzeczywistego) – wyławiając dziesiątki wartościowych pozycji... Z Segą Master System sprawa wyglądała podobnie – choć samych gier było nieco mniej... W przypadku emulacji komputerów również dał o sobie znać fakt, że sposób katalogowania i nazywania zasobów był ubogi. Trzeba było uruchomić emulator, by sprawdzić zawartość obrazów dyskietek (dotyczy głównie C64 oraz małego i dużego Atari). Pamiętam ogromny zbiór przygodówek na Amstrada (wtedy już wiedziałem, czym są tekstowe przygodówki;)). Standardowo – nie było czasu, by zapoznać się bliżej nawet z tymi najbardziej wartościowymi. Z tego okresu kojarzę przyspieszony kurs obsługi różnych komputerów – jak krok po kroku dochodziłem, w jaki sposób odpalać gry, używając podstawowych komend systemów operacyjnych tych sprzętów. Na koniec pozostawiłem wzmianki o dwóch platformach: Amidze (którą zawsze chciałem mieć dla siebie, o mały włos nie kupiłem jej zamiast swojego pierwszego PeCeta) i Super Nintendo. Dzięki emulatorowi Amigi uzyskałem dostęp do gier, których nie było (bądź były w mniej zacnych wersjach) – na PC: Sensible Soccer, Cannon Fodder, bądź na C64: Myth, Gianna Sisters). Niestety – najważniejszej (Super Frog) nie udało się uruchomić. To znaczy gra ruszyła, ale nie było widać głównego bohatera (niewidzialny przemykał po planszach).
Na temat emulatora SNESa natomiast napiszę w następnym rozdziale...