Witam Was drodzy forumowicze w drugiej części nowego cyklu felietonu szkatułkowego. Mimo przywdziania sobie matki mąciwody, a może i przyszły pismak, póki co jestem twórcą nowego gatunku literackiego. Tylko czy można to nazwać gatunkiem? Literatura sama o tym zadecyduje. Wprawdzie do Nobla mi bardzo dużo brakuje, nie mniej postaram się udowodnić, że właśnie felieton szkatułkowy ma szansę bytu. Czy ta część będzie nawiązywała do religii? Może troszeczkę. Natomiast ze względu na jako taką demokrację nie zamierzam ingerować w niczyje poglądy. Jakiekolwiek one by były nie mnie to oceniać a tym bardziej publicznie komentować. Czy w ogóle ktoś ma takie prawo. Nie sądzę i wolę żeby tak zostało. Jestem wdzięczny za Wasz poświęcony mi czas. Jak mawiał mój stary kolega: " Patrząc z pewnego punktu patrzenia na punkt widzenia i ogólnie rzecz biorąc". Tymi słowami zapraszam do lektury.
Samo słowo konfesjonał myślę, że każdy zna. Jeśli nie, jak to mówią "wujek Google" prawdę Wam powie. Zakładając, że czytając ten tekst znasz znaczenie tego słowa, bo według mnie to nie tylko fizyczna rzecz, ale również coś więcej, mam nadzieję, że spodoba Wam się mój sposób widzenia. Cofnijmy się w czasie o kilka lat. Media dość głośno nagłośniły sprawę ale w internecie rzecz jasna, o tym, że można spowiadać się przez telefon. Tak był taki projekt. Kto za tym stał? Może Centernet? A może human, który wypowiedział takie oto słowa: "babcie do internetu!" ? Obecnie nie słyszałem żeby coś takiego faktycznie miało miejsce aczkolwiek apka choćby o nazwie konfesjonał miała by prawo bytu. Jak by to wyglądało? Spowiedź poprzez połączenie, niekoniecznie wideo, za drobną opłatą, bo przecież producent też musi czerpać zyski, żeby zobaczyć na swoim stole obfity posiłek. Nie wiem dokładnie jaka kwota za ile czasu takiej "spowiedzi" by obowiązywała, ale znając życie i metody jakimi posługują się co niektóre firmy to pomyślałbym o kwocie 5zł/min. Czy według Was coś takiego miało by dużo zwolenników, żeby nie pisać wirtualnych konfesjonalistów. No tak, ale kto byłby po drugiej stronie. A gdyby to nie ksiądź słuchał naszej spowiedzi? Czy rozmowy byłyby nagrywane? Tego niestety nie wiem. Natomiast sam pomysł był nawet niezły. Zagrywka marketingowa z okresu średniowiecza ale lepsze to niż nic. Jestem ciekawy czy jeszcze o tym kiedyś usłyszymy... Może nawet osoba po drugiej stronie słuchawki by zarobiła? Być może. Ja natomiast czekam na matkę mąciwodę, która by wznowiła taką inicjatywę. Pomyślcie tylko, leżycie sobie wygodnie na kanapie i bezstresowo się spowiadacie? Czy rzeczywiście taka sytuacja mogłaby mieć miejsce? Przecież konfesjonał to buda w kaplicy, mówiąc żartobliwie. A może to nie tylko fizyczne miejsce? Coś więcej... takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Osobiście uważam takowe miejsce za coś wyjątkowego, nie tylko krata i human po drugiej stronie. Ale czy tak jest? Jak myślicie? Według mnie nie jesteśmy sami... Przejdźmy do konkretów. Jakiś czas temu, czyli kilka lat, pojawił się pomysł o spowiedzi przez telefon. To nie żart! Rozmyślano nad takim rozwiązaniem i powiem Wam, że nie miał bym nic przeciwko temu... Tylko tutaj pojawiają się dodatkowe pytania. Na tą chwilę przyszły mi do głowy takie zagadnienia: Skąd mamy pewność, że ksiądz jest po drugiej stronie słuchawki? Jaki byłby koszt połączenia? Kto konkretnie słuchał by spowiedzi? Pytań jest o wiele więcej. Teraz spytacie kto wpadł na tak "rewolucyjny" pomysł? Z tego co dobrze pamiętam to niejaka Rodzynka "Babcie do Internetu!". Jaki miałby w tym udział? O zyskach i zwiększeniu parafian (internetowych) nie wspominając. Czy faktycznie byłby to dobry pomysł? Na tą chwilę cała sprawa ucichła i nie wiadomo czy kiedykolwiek będziemy mogli z tego skorzystać. A może jednak? Czas pokaże.W dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe. Może nawet astronauci by z tego korzystali? Kto wie... Akurat niedawno był okres wielkanocny. Założę się, że nie wszyscy z Was byli u spowiedzi. Może z wyniku braku czasu? Bardzo możliwe. Poprzez właśnie taki wirtualny konfesjonał zajęło by Wam to góra 4-5 minut. Cena? Niewygórowana. No chyba, że sama "Rodzyna" ma Was wysłuchać. Aplikacja byłaby dla wszystkich a może i bezpłatnie? Tylko co z przeciążonymi liniami i ile by musiało być tych spowiedników? Jeśli kilkaset tysięcy osób by nagle zaczęło się "wypłakiwać" to rzeczywiście, że wtedy trzeba by było zwerbować dodatkowe posiłki.