Swego czasu trafiłem w sieci na fajny artykuł na ten temat. Na szybko znaleźć nie mogę, a dogłębniej szukać mi się nie chce, ale to nie do końca tak działa z tymi cyklami ładowania. Ciągłe rozładowywanie baterii do b. niskiego poziomu, a późniejsze jej ładowanie do pełna też wcale nie jest dla niej najzdrowsze.
Jakikolwiek akumulator ma to do siebie, że się z czasem zużywa i tyle. Jak już wcześniej wspomniałem, nad ładowaniem czuwa elektronika i trzeba się bardzo postarać, żeby coś schrzanić. Ogólnie biorąc pod uwagę "cykl życia" dzisiejszego sprzętu elektronicznego, a także szybkość jego starzenia się (tj. prędzej wymienisz, niż zajeździsz), głębsze dumanie nad tematem ładowania można sobie spokojnie darować. Kiedyś miałem małego fioła na tym punkcie, ale mi przeszło. Bateria w laptopie? Pełni funkcję UPS'a, kiedy w gniazdku braknie prądu. Telefon: kiedy mam okazję, to ładuję, a podpinając go do komputera nie liczę o ile sekund spada mi żywotność baterii. Można by tak wyliczać dalej. I co? I ze sprzętem nic złego się nie dzieje (a przynajmniej nie na tyle, abym to zauważył), a moje życie stało się prostsze. Polecam.