W dzisiejszych czasach informacja jest warta pieniądze.
Co obchodziło kilkadziesiąt lat temu pana A, że pan B z panem C rozmawiali na temat samochodów? Sprzedawcy nie mieli możliwości dotrzeć tylko do tych dwóch panów (abstrahując od komunizmu w Polsce, mówię o krajach gdzie go nie było). Dziś można stworzyć reklamę specjalnie dostosowaną do gustów panów B i C nakłaniającą do zakupu nowego samochodu albo jego ubezpieczenia. I z tego jest pieniądz.
Niektórzy zwracają uwagę na to, o jakie dane aplikacja "prosi", ale jest to znaczna mniejszość. Jeżeli znaczną większość ma gdzieś swoją prywatność w tym względzie (myślę, że takie określenie jest tu na miejscu) to po co się dostosowywać do tych kilku procent osób, którym na tym zależy.
Po "mini-aferze" polegającej na tym, że Facebook Messenger miał dostęp do SMS-ów użytkownika zapytałem kolegę czy zdaje sobie z tego sprawę. Wcześniej o tym nie wiedział, ale nie zrobiło na nim to żadnego wrażenia.
Taka jest niestety rzeczywistość. Można z tym walczyć, ale wątpię w wygraną. Chyba, że pojawia się kolejne afery/osoby pokroju E. Snowdena to wtedy może coś się zmieni.
Żeby nie kończyć tego tekstu pesymistycznie to warto wspomnieć o ACTA, które "nie przeszło" właśnie dzięki protestom dużej liczby osób. Jest więc jakaś nadzieja. 😉