To tak, cała historia robi się coraz bardziej komiczna.
I oddanie tel: po równo 2 tyg. otrzymuję tel. od salonu, że telefon jest do odebrania. Przychodzę i rzeczywiście jest;p zerkam do karty gwarancyjnej: wymiana przedniego panelu, cieszę się, że wogóle coś zrobili a nie olali problem. Włączam telefon, wszystko wydaje się ok, aż do pierwszego zablokowania ekranu - dalej jest du*a, a nawet jest gorzej, działo się to częściej, większe problemy z ekranem niż były. Gratis dostałem lekko porysowaną tylnąa klapkę, dzięki wam panowie z serwisu. Od ręki napisaliśmy jeszcze jeden protokół i wysłany z powrotem do serwisu.
II oddanie: tydzień później dostaję tel. z salonu, dzwonili z serwisu, że obecnie nie mają jakichś części na składzie i naprawa się pewnie przedłuży:facepalm: Kto wie o ile, kto wie kiedy dostanę telefon, kto wie w jakim stanie i kto wie czy wogóle bedzie sprawny.
Ile może trwać taka naprawa, gdy serwis mówi, że nie mają części i muszą czekać na ich dowóz? Bo coś mi po głowie chodzą myśli o dłuuugich jesienno-(a nawet)zimowych wieczorach wciąż bez telefonu...