Witajcie. Jak w temacie - miałem jedną, niekoniecznie przyjemną i pożądaną przygodę ze swoim motorolem na niedawnych, słowackich wakacjach. Pewnego dnia zlała mnie straszliwa burza (około godziny ulewy z intensywnością dobrej słuchawki prysznicowej), co dało łatwe do przewidzenia skutki. W kieszeni miałem też w/w telefon, który wyłączyłem w obawie o zgon z powodu oświecenia piorunem. Problem w tym, że telefon wrzuciłem potem do plecaka, w którym było około litra wody - tyle mi doń napadało przez minut kilka. Telefon miał szybką kąpiel, ma pomoczoną wewnętrzną plombę (ta na baterii taka fifty-fifty), ale po kilku dniach leżakowania bez życia, dziś wrócił do świata. Rozebrałem go, obejrzałem, czy nic się nie przyjarało, złożyłem na nowo i już nawija. Problem jest jednak z dwoma rzeczami:
1. Jak bardzo szkodliwe mogą być niewielkie ilości kamienia (strzelam, że to ze skał puściły jony wapnia i magnezu), obecne jako biały nalocik w niektórych miejscach na MB? Kupować wanienkę ultradźwiękową i zafundować telefonowi kąpiel, czy próbować używać tak, jak jest?
2. Zauważyłem też coś w rodzaju podsiąknięcia wody pod ekran. Rozebrałem tel na części pierwsze, choć bez wyjmowania kryształu z obudowy, poczyściłem jak mogłem czystą frotką, choć żadnej wilgoci nie wyczułem. I tu moje pytanie - czy to podsiąknięcie może mi zepsuć ekran, bądź uchylić coś z jego funkcjonalności? I czy da się to naprawić chałpniczymi metodami (w/w wanienka), czy jest to usterka z gatunku nienaprawialnych i urządza mnie tylko wymiana wyświetlacza?
Z góry dzięki za wszelką pomoc - chciałbym się tym telem jak najdłużej nacieszyć, a nie codziennie drzeć o to, czy się złomiszcze włączy 😉