A co sądzicie o płycie "The Final Cut"?
Dobra płyta, lubię do niej wracać.
Nigdy specjalnie nie pociągało mnie Barrettowe PF i gdyby nie odejście Syda, dzisiaj bym ich pewnie nie znał zupełnie. Zdecydowanie najbardziej pociąga mnie okres w którym pracowali wspólnie, cenię sobie WYWH, Meddle (echoes w pompejach jest po prostu genialne) a w szczególności Dark Side i genialny Animals. Podobnie lubię część Watersową łącznie z jego solowymi płytami (może + i - trochę mniej), aczkolwiek o ile kiedyś uwielbiałem ściankę, to dzisiaj wolę Amused.
Gorzej z kawałkiem PF Gilmoure'a... kiedyś uwielbiałem te płyty, dzisiaj wydają mi się zbyt przesłodzone, zbyt idealnie zmasterowane w studio i zwyczajnie mdłe że aż rzygać się chce, nie mogę się zmusić do słuchania.