Telefon wytrzymał 5 dni bezawaryjnej pracy. W niedzielę wieczorem przez 20 min testowałem na nim działanie GPS. Testy na balkonie, i w domu przy oknie, bez podłączonej ładowarki. Następnie naładowałem telefon do 100%. Przez noc telefon zużył 30% baterii (tryb czuwania bez włączania ekranu, wszelkie zbędne aplikacje wi-fi, internet, gps... wyłączone. Następnego dnia sytuacja podobna, telefon bardzo szybko się rozładowywał. W środę pojechałem w małą trasę ok 40 min jazdy na Yanosiku z włączonym zasilaniem z zapalniczki samochodowej (ładowarka Griffin 2xUSB). Telefon pracował normalnie, aplikacja Yanosik także, temperatura telefonu ledwie ciepła. Po przyjeżdzie do domu telefon zachowywał się normalnie, stan baterii ok 75%. Po 2 godzinach wyjąłem telefon z kieszeni by zadzwonić - niestety telefon był "martwy" zero reakcji, cały czas czarny ekran. Wyjęcie baterii nic nie dało. Podłączenie telefonu pod oryginalną ładowarkę LG przez 30 min też nic nie dało, inna ładowarka od Samsunga podobnie zero reakcji. Obie ładowarki sprawne sprawdzane na 3 innych telefonach. Laptop nie wykrywa podłączonego telefonu kablem usb. Nadmieniam że telefon nie zaliczył żadnych przygód: upadek, zalanie wodą,
Albo ten Spirit to straszny bubel, albo ja mam takiego pecha do tego telefonu. Od 1 kwietnia br. to już 6 awaria z tego samego powodu, takie same objawy.