Jestem po dwóch tygodniach jeżdżenia rowerem i regularnego korzystania z GPSa w tym telefonie (Google Maps, Maps Me, częściej ten drugi, bo ma mapy offline). GPS w G2 to jest żenada, poruta, dno i trzy metry mułu. Tak, wiem, ogólnie działa, da się używać, jak ktoś od czasu do czasu włączy i mu złapie fixa, to jest ok, zwykle nawet dobrze trzyma. Ale jak się włącza kilkanaście czy kilkadziesiąt razy dziennie, to wtedy dopiero wychodzi "jakość flagowca". Mniej więcej raz na 4-5 razy nie będzie fixa, można czekać do us**nej śmierci i nie złapie, chociaż nad nami czyste niebo, nie pod dachem, nie pod drzewami, nie między blokami, a co więcej, kilka minut wcześniej fix był, prawie w tym samym miejscu i dokładnie w takich samych warunkach. Czasem łapie dopiero po paru minutach. W tym samym czasie i miejscu, Samsung Ace 4 działa za każdym razem, fix jest w kilka sekund i jest w 100% przypadków, a ja stałem obok jak frajer z tym swoim "flagowcem" i po chwili ze smutkiem chowałem do do kieszeni, przecież nie będą na mnie ludzie czekać nie wiadomo ile, aż mi "flagowiec" zadziała.
Nie piszcie proszę o jakimś dociskaniu styków od antenki, podkładaniu papierków pod styki, itp. Jak już złapie sygnał, to jest silny i z wielu satelitów, problem nie w antence. Raczej ma związek z temperaturą, tak mi się wydaje, że gdy jest cieplej, to GPS działa gorzej. A w tym samym czasie i w tych samych warunkach telefony "za złotówkę" działają bezproblemowo...
Na poprzednim wyjeździe miałem telefon LG Optimus L2 czy jakoś tak, taki z tragicznym ekranem 320x240, ale tam GPS działał idealnie. To nawet nie był telefon "za złotówkę", bo nikt by za niego nie dał nawet złotówki. A jednak GPS miał lepszy (oraz głośnik, oraz mikrofon, oraz na baterii 1500mAh działał równie długo, jak G2 z baterią 3000mAh, a do tego nigdy się nie grzał).