Witam,
niestety, ale w moim Samsungu Galaxy S III padł wyświetlacz - połowa od góry jest kompletnie czarna, a reszta trochę prześwietlona więc telefonu używać się nie da. Sprawdziłem centra serwisowe we Wrocławiu i udałem się do Multiserwisu w Magnolia Park. Po wstępnych oględzinach pracownik nie stwierdził uszkodzenia z mojej winy i przyjął sprzęt. Zdziwiłem się, bo już trzeciego dnia rano dostałem od nich sms, że mogę się zgłosić po odbiór sprzętu. Na miejscu jednak dowiedziałem się, że telefon nie został naprawiony, a na karcie gwarancyjnej widniała ich pieczątka z napisem "Odmowa naprawy gwarancyjnej", a poniżej przekreślone "ślady cieczy, uszkodzenie mechaniczne, nieautoryzowana ingerencja". Kiedy zapytałem w czym więc problem dowiedziałem się, że chodzi o paragon, a dokładnie o zapis "TEL MARŻA 1*2219,00zł". Wszystko było by w porządku gdyby zamiast zwrotu "TEL" było tam "I9300/GALAXY S III/...". Serwisant stwierdził, że nie może mi naprawić sprzętu, ponieważ nie ma pewności, że to paragon od tego telefonu, jak stwierdził "to równie dobrze od jakiegoś HTC może być". Powiedział, że albo uzyskam dowód zakupu z wyraźną nazwą, albo z darmowej naprawy gwarancyjnej nici. A, że telefon kupiony w lipcu, do tego przez sklep internetowy z krakowa to może być ciężko o ile to w ogóle możliwe.
Póki co mam poważnie uszkodzony wyświetlacz, sam telefon w idealnym stanie (stwierdzili tylko drobne ryski na tylnej klapce), ważną, podbitą kartę gwarancyjną z datą i nr IMEI oraz jedyny dowód zakupu jaki dostałem. A to, że sklep formułuje paragony w ten czy inny sposób to nie moja wina, a przez to musiałbym płacić 700zł za wymianę wyświetlacza.
Czy ktoś miał podobną sytuację? Próbować szczęścia w innym serwisie? Chociaż teraz telefon "robili" tylko na miejscu, a na wymianę zostałby wysłany do CCS Piaseczno które dobrych opinii też nie ma. Czy może zwrócić się bezpośrednio do Samsunga?