Dziwna rzecz się u mnie stała. Ogólnie przez to, że telefon jest dość duży, spadł mi już parę razy. Największy upadek spotkał go na klatce schodowej w bloku. Niefortunnie spadł przez barierkę z 4 piętra na 3, odbił się parę razy i z 3 na drugie. Miałem oczywiście folie i etui. Jedyne oznaki to 3 lekkie otarcia na ramce na boku telefonu. Po tym razie spadł mi jeszcze z 2 razy w domu z wysokości około 1 metra, ale żadnych oznak upadku.
Dziś bawiłem się telefonem przekładając go szybko z ręki do ręki. Kojarzycie jak spadnie Wam pilot do telewizora, albo cokolwiek innego i potem jak się to rusza to słychać jak coś w środku w obudowie lata? Podobny dźwięk usłyszałem dzisiaj z telefonu przy szybkim przekładaniu go z ręki do ręki lub potrząsaniu. Zacząłem drążyć co to może być. Okazało się, że lata mi główny aparat (środkowe oczko z tych trzech największych). Gwałtownie poziomo dałem telefon na jedną stronę, potem patrząc na aparaty, przechyliłem telefon w drugą stronę. I zobaczyłem jak fizycznie ta soczewka w aparacie przesuwa sie z boku na bok o okolo plus minus 1 mm.
Nie zauważyłem żadnej straty jakości w zdjęciach, są tak samo dobre i piękne jak zawsze. Bez potrząsania telefonu w ogóle nie słyszę jak ta soczewka lata. Zakładam, że to nie jest jakaś płynna soczewka tak jak w iPhone i nie powinno tak być?
Oddać do serwisu czy póki nie wpływa to na jakość zdjęć to mogę to olać?